Dzisiaj zapraszam na wpis z kolejnego ciekawego cyklu Klubu Polek na Obczyźnie, a pokazującego jak zmienilo się postrzeganie krajów do których wyemigrowałyśmy w ciągu naszego w nich pobytu. Zapraszam!
Jadąc do Hiszpanii, nie miałam o niej zbyt wiele pojęcia. Raczej taką typową ignorancję sjesta, gorąco, palmy i fiesta. Czy przez pięć lat Hiszpania zmieniła dla mnie swój wizerunek? Zapraszam do czytania.
To nie do końca tak jak myślałam….
- Może zacznę od sjesty. Choć godziny pracy Hiszpanów bardzo mi się nie podobają, potrafię jednak docenić możliwość zjedzenia obiadu z rodziną, albo możliwość odpoczynku w najgorętszym momencie dnia. Sjesta nie wszystkim odpowiada, wielu na nią narzeka i chętnie by ją wysłało gdzie pieprz rośnie (włącznie ze mną). Dla wielu jednak jest to chwila na pobycie z rodziną, spokojny obiad czy ochłodzenie się.
- Hiszpanie nie są leniwi, choć oczywiście zawsze znajdzie się wyjątek. Jest bardzo dużo osób, które rzeczy załatwi nam od ręki, albo w późnych godzinach nocnych. Wiele instytucji działa lepiej niż w Polsce, a tego się nie spodziewałam.
- Persjany i zasłony są niezbędne. Przyjeżdżając do Hiszpanii miałam manię odsłaniania okien, bo nie lubię siedzieć w dzień po ciemku. Po kilku latach upałów gdy w mieszkaniu temperatura sięgnęła prawie 30 stopni oduczyłam się tego i doceniłam możliwość odcięcia od promieni słońca. Jednak dobrze z tym wykombinowali.
- Nie wszędzie są palmy i plaże, a nawet są miejsca, gdzie jest zimno nawet latem. Tak wiem, że to zdanie może szokować, ale tak jest. Hiszpania okazała się bardzo zróżnicowanym krajem i stereotypowy obraz palemek na plaży jest prawdziwy tylko w pewnym procencie.
- Hiszpanie nie jedzą tylko i wyłącznie owoców morza, nawet Ci z okolic Walencji i Alicante. Ich dieta rzeczywiście obfituje w oliwę, ryby i marisco, mają jednak przebogatą kuchnię, w której mięso króluje.
- W Hiszpanii trafiają się introwertycy! Co prawda są w mniejszości (jednak są!), co oznacza, że i ten typ jest w stanie tutaj przeżyć.
- Hiszpanom też jest gorąco. Przyjeżdżając tutaj byłam pewna, że mają oni jakieś genetyczne predyspozycje do wysokich temperatur. Jednak nie. Cierpią tak jak cierpimy my w upalne dni i nie jest im ani łatwiej ani lżej.
- Hiszpania jest bardzo zróznicowana kulturowo i językowo. To zaskakuje. Bo nie ma jednej typowej hiszpańskiej potrawy, nie ma uniwersalnych zwyczajów czy języka wszędzie brzmiącego tak samo.
To chyba najważniejsze odczarowane punkty, które zaskoczyły mnie po przyjeździe, a teraz są dla mnie zupełnie oczywiste.
To jednak prawda…..
Dla równowagi kilka punktów, które miałam nadzieje będą jedynie stereotypem, lecz niestety okazały się prawdą i zaczęłam je postrzegać jako cechę charakterystyczną.
- Hiszpanie okazali się bardzo głośni. Z początku myślałam, że to zależy od rodziny, środowiska. Jednak nie. Jest głośno na ulicach, w barach, w urzędach… wszędzie.
- W Hiszpanii są karaluchy, szczury, wszy i pchły. Teraz jestem już przywyczajona, że jeśli w Madrycie letnią nocą coś małego i czarnego biegnie Ci obok stóp to najpewniej karaluch. Bardzo chciałam, żeby to wyobrażenie po konfrontacji okazało się nieprawdą…. Jednak wysokie temperatury, pełno barów, kultura jedzenia i imprezowania na ulicy tworzą raj dla róznych żyjątek.
- Hiszpanie są w zdecydowanej większości przytłaczającymi ekstrawertykami. Myślałam, że będzie to mniej więcej pół na pół, okazało się inaczej. Obecnie przywykłam do tego, a co ciekawsze sama siebie czasem zaskakuje atakami ekstrawersji. Nadal jednak postrzegam Hiszpanów jako…. zbyt otwartych i przyjacielskich.
- Termin Mañana okazał się dobrze funkcjonującym terminem. Choć wiele jest pozytywnych zaskoczeń, to po drugiej stronie tkwi cały tabun radośnie uśmiechniętych osób pogubionych w odmętach papierów, przepisów, czasu wolnego, kawy i ploteczek….
- Kryzys ma się dobrze. Przyjeżdżając tutaj pięć lat temu dziwiłam się, gdzie ten kryzys? Jednak jest i ma się bardzo dobrze…. szkoda.
- Hiszpanie nie są przystojnym narodem. Słyszałam kiedyś o tym i myślałam, że to taka subiektywna opinia. Wiem, nie można generalizować no i o gustach się nie dyskutuje, ale to w sumie moje postrzeganie Hiszpanii więc według mnie, hiszpańska uroda jest przereklamowana.
- Hiszpanie wiele rzeczy traktują na luzie. Swobodne lub bezstresowe podejście miałam nadzieję, że występuje tylko w przypadku takich trywialnych spraw a nie tych poważnych. Okazuje się jednak że także w materii spraw ważnych Hiszpanie wykazują spory luz i mogłoby wydawać się powierzchowne podejście. Czasem nie mogę się z tym pogodzić i brakuje mi takiego wiecznego polskiego przejmowania się, no ale cóż….
Sama Hiszpania po pięciu latach jawi mi się jako kraj wcale nie tak mocniej rozwinięty jak myślałam na początku, a w niektórych sferach nawet mniej rozwinięty niż Polska. Wydawało mi się, że mniej tu problemów, że jest weselej. Z jednej strony tak, z drugiej nie do końca jest to prawda. Na pewno Hiszpania przestała być dla mnie egzotyczna, spowszedniała mi. Część zachowań zautomatyzowało się, na część rzeczy przestałam zwracać uwagę a na inne zaczęłam zwracać uwagę. Zmieniła się Hiszpania, zmieniłam się ja i zmieniło się moje jej postrzeganie. Ciekawe jak to będzie za następne pięć lat. A może to będzie już postrzeganie zupełnie innego kraju?
Bardzo ciekawy post!
Uważam Hiszpanię za idealne miejsce do wypoczynku, minimum raz na dwa lata jadę tam na wakacje (za każdym razem w inne miejsce) i zawsze mam pewność, że to będzie udany czas. Uwielbiam ten kraj i jego mieszkańców za wszystko to, co postrzegasz za jego zalety i bywam tam wystarczająco krótko, żeby nie odczuć wad 😉 Wracam tam z przyjemnością. Aktualnie nie mam zaplanowanego żadnego wyjazdu, ale niebawem na pewno coś wymyślę 😉