Dong Ding Oolong
Muszę na poważnie wziąć się za opisywanie i degustację herbat, bo gdzieś tam w zacienionym miejscu szafki nadal mam herbatę przywiezioną z Chin w 2010 roku!! Tak więc zaczynam od smacznego oolonga (wulonga).
Dong Ding
Nazwa ta oznacza „mroźny szczyt” i można się spotkać z jej inną wersją: Tung Ting lub Dongding. Wyjaśnienie pochodzenia nazwy jest bardzo dobrze opisane na blogu Morze Herbaty, do którego odsyłam:)
Dong Ding należy do najsłynniejszych herbat i jest chyba najbardziej popularnym z oolongów.
Pochodzi z Tajwanu (stąd czasami znajdziemy przy nim dopis „Formosa”), z ogordów w okolicach miasteczka Lugu w powiecie Nantou. Mówi się, że sadzonki w te rejony zostały przywiezione z Wuyi w Fujian. Pierwsze ogrody herbaciane w okolicach Lugu założono około 1855 roku. Wspomniany już wcześniej blog Morze Herbaty podaje, że jest to odmiana „qingxin wulong”.
Obecnie znajdziemy wiele różnych „odmian” oolonga Dong Ding, będą one mniej lub bardziej utlenione, tańsze lub droższe i oczywiście lepszej lub gorszej jakości. Ogólnie przyjmuje się, że Dong Ding jest oolongiem średnio utlenianym- około 20%-30%. Pąk oraz 2-3 listki są zwinięte w nieregularne kulki o kolorze zielonym- jaśniejszym lub ciemniejszym. Czerwone plamki na listku mówią o tym, że w tym miejscu doszło do większego utleniania (podobnie jak w obranym jabłku- owoc brązowieje nierównomiernie).
Znalazłam opinię, że jest to herbata bardzo cierpliwa. Można ją zaparzyć wielokrotnie i na wiele różnych sposobów i za każdym razem ma dla nas niespodziankę. Poleca się parzenie jej w kamionkowym lub porcelanowym czajniczku. Temperatura wody to od 90 do 100 stopni, czas parzenia zaś od 1 minuty do nawet 5 przy piątym parzeniu.
Dong Ding z Hangzhou 2010
Taak… miałam się zebrać szybciej i coś o nim napisać, ale jakoś nie wyszło. I tak właśnie, przedstawiam kolejną kończącą się już herbatę.
Dostaliśmy ją w prezencie od znajomych. Była kupiona w Hangzhou, na starówce, w 2010 roku. Niestety wtedy nie myślałam ani o tym jak dokładnie nazywa się herbata, z którego jest roku albo skąd konkretnie pochodzi.
Co mogę powiedzieć o moim Dong Dingu? Jest to jedna ze smaczniejszych herbat, które było dane mi pić. Bardzo chętnie ją przygotowuję i mimo upływu czasu i marnego przechowywania, rezultat zawsze jest bardzo zadawalający.
Susz pachnie świeżą trawą, słodko i z delikatnym dodatkiem czegoś pikantnego. Wielkorotne parzenie w kamionkowym czajniczku- wybór padł na Gongfu Cha.
Przygotowałam sześć parzeń, nie budziłam liści. Woda za każdym razem to 90 stopni Celsjusza.
I- 1 min
II- 1,5 min
III- 2 min
IV- 3 min
V- 4 min
VI- 5 minut
Pierwsze dwa parzenia wyszły nieco ciemniejsze niż pozostałe. Zapach prawie zawsze owocowo kwiatowy, a przy ostatnich dwóch bardzo słodko kwiatowy. Drugie parzenie było delikatnie cierpkie. Moimi faworytami zostały parzenie IV i V, gdzie smak był bardzo słodki, przyjemny i owocowo- kwiatowy, czego nie spodziewałam się po cierpkości parzenia numer 2.
Tak wiem, pisałam, ze nie lubię słodkich herbat. To nadal jest prawda. Jest jednak różnica między posłodzoną herbatą i słodycza którą otrzymujemy w czasie parzenia Dong Dinga. Spróbujcie koniecznie!
To bardzo radosna herbata. Polecam ją z czystym sercem. Jest smaczna i wydajna. Można też z nią spokojnie poeksperymentować.
Ciekawe jak w porównaniu wypadnie Dong Ding kupiony w Jokohamie w Chinatown:)
I na koniec eksperyment… Ciekawe czy spodoba się Wam Szanowni Czytelnicy? (Uwagi mile widziane:))
Źródła:
Teaspring.com
Czajnikowy.pl
eherbata.pl
Morzeherbaty.pl
Herbaciano-kaligraficznie
„Zapiski o herbacie” R. Tomczyk
Oj tak, z tym słodzeniem i naturalną słodyczą to prawda. 🙂 ładny opis, aż chce się zaparzyć herbaty. A już szczególnie patrząc na eksperyment, wręcz hipnotyzuje. 🙂
Dziekuje z amile slowa i odwiedziny!